Czy chcieliście kiedyś coś zrobić, coś zacząć, zaplanować, ale ciągle coś wam stało na drodze? Wiecznie coś przeszkadzało i psuło wasze plany? Odkładaliście to więc „na potem”, tylko to „potem” nigdy nie następowało? Pojawiały się wymówki, zwykle: nie mam teraz czasu, mam za dużo pracy, nie mam talentu do tego czy tamtego…
Wymówka czy efekt? Prawie jak cukierek albo psikus 😉 To w sumie jest dobre porównanie, wolisz cukierek, czyli nagrodę – twój zaplanowany efekt, czy psikus, czyli wymówki i brak realizacji celu?
Temat ten odnosi się zarówno do podróży jak i do nauki języków. Zacznijmy od podróży… Często słyszę pytania „ale jak to jeździsz sama, nie boisz się?” Jeżdżę sama, bo moim celem jest realizacja moich planów, marzeń i celów podróżniczych, a nie zrzucanie tego np. na to, że nie mam z kim jechać. Plan był prosty: potrzebuję języka, trochę organizacji i w drogę, bez szukania wymówek.
Wyznaczam sobie cel, robię oczywiście rozeznanie i zawsze sprawdzam kwestie bezpieczeństwa, szukam informacji, planuję. Nigdy też nie przewidzi się wszystkiego, ale to pozwala na przeżycie przygody, a nie ma sytuacji bez wyjścia i ze wszystkim można sobie poradzić. Także z podróżami przynajmniej dla mnie temat jest prosty, jeśli ktoś nie umie czy nie chce organizować samemu, to są też biura podróży, tutaj „wymówki” są najczęściej dwie.
- Nie mam czasu, nie mam tyle urlopu – To zaplanuj to, każdy kto pracuje posiada urlop wg kodeksu pracy, tylko od nas i naszej organizacji czasu zależy jak wykorzystamy ten urlop. Jeśli komuś się nie chce pracować i urlop bierze, żeby sobie odpocząć i nie iść do pracy to faktycznie ten urlop może szybko wykorzystać. Ale to nie jest kwestia braku czasu, tylko złej organizacji.
- Nie stać mnie na taki wyjazd – to oczywiście zależy on możliwości i priorytetów. Znam osoby, które mając niskie wynagrodzenie jeżdżą taksówkami, zamawiają jedzenie na wynos czy też palą papierosy. Gdyby policzyć te wydatki, bez których można by było żyć bez problemu w skali roku, to mogłoby się okazać, że stać by było daną osobę na całkiem ekskluzywne wakacje w tropikach na drugim krańcu świata. Najważniejszy jest cel, ocena co potrzebujemy żeby go zrealizować, a następnie przeanalizowanie jak do tego dotrzeć.
Przechodząc do języków tutaj warto przyjrzeć się sytuacji od czasów dzieciństwa. W obecnych czasach nauk języka obcego jest już obecna nawet w żłobkach i przedszkolach. Wiadomo, że na tym etapie jest to zabawa oraz jest to kierowane przez rodziców. Potem wpadamy w wir edukacji, gdzie po jakimś czasie dochodzi nam drugi język obcy. W tym czasie budują się pewne wzorce jak należy pracować z językami.
Całe życie słyszałam hasła: uczysz się dla siebie, nauczyciel Ci pomaga, ale uczyć się musisz sama w domu… Ale w szkole nikt nie pokazuje jak to robić właściwie. Egzekwowanie regułek, suchych form dla słówek, mało praktyczne podejście podczas sprawdzania wiedzy powoduje w nas budowanie złych nawyków. Ciężko więc później wrócić na właściwe tory.
Jakie najczęściej wymówki spotykamy w nauce języka?
- Nie mam czasu na naukę – czas to tutaj pojęcie względne. Wszystko zależy od naszego celu i tego, jaki czas sobie damy na ten cel. Jeśli chcemy zacząć to po prostu zacznijmy choćby 10-15 minut dziennie. Tutaj oczywiście pojawia się temat planowania, który jest tematem na osobny post.
- Nie mam talentu do języków – wg mnie nie ma czegoś takiego jak talent do języków, wszystko to kwestia odpowiedniego doboru materiałów oraz metody nauki. Kluczowe są tu powtórki oraz systematyczność w nauce i kontakcie z językiem.
- Ja to nie mam pamięci do słówek – to jest właśnie błąd szkolny, nie wiem jak wy, ale ja często na testach miałam za zadanie „przetłumaczyć słówka” z polskiego na język obcy. Jakim szokiem było dla mnie gdy jeden semestr hiszpańskiego na poziomie B1 miałam inną lektorkę w innej szkole i ona nie używała polskich słów ani zdań na testach, a w zamian mieliśmy podawać przykład właściwego użycia słowa, które Mieliśmy podane od razu po hiszpańsku.
- Do niczego to mi się nie przyda – a to już wymówka w stylu „nie chce mi się”, „nie bo nie”, ale szczerze, jeśli nie widzimy sami celu i naszego „dlaczego”, to faktycznie szkoda czasu. Co innego, gdy potrzebujemy język do pracy, ale nam się nie chce, ale to już kwestia motywacji i doboru odpowiedniej dla nas metody.
Potrzebujemy więc cel, chęci, motywację do działania. Musimy też często pokonać nasz słomiany zapał. Łatwiej go pokonać, gdy mamy jasno określony kierunek w jakim zmierzamy.
No cóż, dość często jestem postrzegana jako osoba ekscentryczna, bo także wiele aktywności realizuję sama ze sobą. Już dawno nie oglądam się na innych. Jeśli ktoś ma ochotę mi towarzyszyć, to fajnie, a jeśli ma inne plany/ potrzeby/wymówki, no to trudno – jadę/ idę/robię to sama. Zresztą dobrać się właściwie na podróż, zwłaszcza zagraniczną nie jest wcale łatwo i ZAWSZE już na etapie planowania trzeba ustalić priorytety i proporcje między zwiedzaniem a „zanurzeniem się w życie lokalnej społeczności”, czyli innymi słowy snuciem się i łażeniem po knajpach i tawernach.
Mam dokładnie to samo, lubię iść własną ścieżką 🙂 Często słyszę: „jak to sama jedziesz? nie boisz się?”. Odpowiadam, że nie, bo nie ma się czego bać, realizuję swoje cele i marzenia zamiast zasłaniać się tym, że np. „nie mam z kim jechać”…